piątek, 6 września 2019

Dawno temu w Hollywood

Tytułem posta świadomie nawiązuje niejako do najnowszej produkcji Tarantino "Pewnego razu w Hollywood". Niedawno wybrałam się na seans, prawdopodobnie jeden z ostatnich. Każdy kto chciał wypowiedzieć się na jego temat, zdążył już to zrobić. Dlatego nie chcę tworzyć kolejnej recenzji, wypowiadać się o tym co było dobre w tym filmie, co było złe. Moją uwagę zwróciła zupełnie inna rzecz. 

Dlaczego tak wiele młodych kobiet nie uznaje fenomenu piękna Brada Pitta? Nie można zaprzeczyć, że jest przystojnym mężczyzną i starzeje się całkiem przyzwoicie. Ma 55lat i wciąż widać w jego oczach ten młodzieńczy blask, który mógłby zwrócić uwagę niejednej przedstawicielki płci pięknej. Skąd jednak bierze się ten "bojkot"? 

Dorastaliśmy w czasach, kiedy to uroda była najważniejszym atrybutem człowieka. W telewizji byli sami piękni ludzie, w produkcjach filmowych talent aktorski nie był aż tak istotny w przypadku człowieka uznawanego przez media za atrakcyjnego. Jako dziecko, nie miałam pojęcia czym charakteryzuje się piękny człowiek, bo uroda nie miała dla mnie żadnego znaczenia. Wpajane mi jednak standardy za młodu, miały swoje przełożenie na moje późniejsze postrzeganie ludzi.
Brad Pitt był jedną z osób, których twarz robiła furorę. Jego wygląd był niezwykle często przywoływany przez wszelkiego rodzaju media, był stawiany jako wzór idealnego mężczyzny. Jeśli sięgnąć pamięcią do tamtych czasów, nie było mowy o jego charakterze, działaniach, talencie. Była mowa wyłącznie o jego wyglądzie.

Czasy jednak się zmieniają, a wraz z nimi pojęcie tego czym charakteryzuje się atrakcyjna osoba. Już nie wygląd był najistotniejszy. Nastąpił zwrot z zewnętrza do wnętrza człowieka. Na piedestał wyszły osobowość, pasje, chęć osobistego rozwoju. To właśnie te sprawy przysłaniały urodowe niedoskonałości każdego z nas, dzięki nim każdy z nas jest piękny. Co również próbują podchwycić media, jednak przed nimi daleka droga. Filmy wciąż charakteryzuje obecność atrakcyjnych ludzi, bo my, widzowie, preferujemy obserwację tego co uważamy za piękne. Choć w dobie obecnych ruchów promujących niedoskonałości, nasze preferencje również się zmieniają. Zaczynamy coraz chętniej przyjmować w filmach ludzi podobnych do nas. Zwyczajnych, mających wady, mających drobne luki w urodzie.

Dlatego Brad Pitt schodzi na dalszy plan. Czasy, kiedy piękna twarz wystarczyła by zdobyć popularność już minęły. Aktor jednak wciąż się ich trzyma, bo problem jest zbyt niewielki, by był dostrzegalny. A jeśli już został dostrzeżony, to tylko pyłek, którym nie ma sensu zawracać sobie głowy. 

Widać to było również w filmie Tarantino. Zagrał dobrze, jednak to jego uroda grała pierwsze skrzypce. Starał się przyjmować takie miny, które oddawały nastrój postaci, jednak nic nie ujmowały jego atrakcyjności. Zwróciłam na to uwagę zestawiając go z Leonardo DiCaprio, który również grał twarzą, jednak nie bał się przy tym przybierać takich min, które potrafiły rozbawić publiczność. 

Pomyślałam wtedy, że Leonardo jest znacznie atrakcyjniejszym mężczyzną niż Brad Pitt, choć jego dojrzała uroda nie jest tak zachwycająca, tak staro kanoniczna jak w przypadku byłego męża aktorki uznawanej za najpiękniejszą. Jednak Leonardo ma w swoim arsenale ogromne pokłady pasji, którą widać w każdej z jego ról. Posiada ogromne oddanie dla świata, stara się go naprawić i wykorzystuje do tego swoją sławę i pieniądze. Pewnie każdy pamięta jego przemowę na gali rozdania Oscarów, gdzie nie dziękował za docenienie go przez Akademię, tylko zwrócił uwagę, że my jako ludzkość zaszliśmy za daleko i musimy przemyśleć nasze dalsze działania. Niedawno wpłacił ogromną sumę na ratunek lasu Amazońskiego, który przez wiele tygodni płonął. Na postać DiCaprio składają się drobne szczegóły, które tylko podkreślają jego atrakcyjność. I to właśnie on, nie dawny ideał piękna Brada Pitta, wpisuje się cudownie we współczesny kanon atrakcyjnego mężczyzny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz