wtorek, 24 września 2019

Postanowiłam przestawić się z papierowych książek na te w formie czytnika. Jest to trudne, głównie z racji tego, że musiałam przyznać się przed sobą do swojego uzależnienia od kupowania książek. Mam nauczkę, zostało mi ostatnie 100zł na koncie, a moją półeczkę zdobi najnowsze dzieło Stephena Kinga.

Wywołało to u mnie poczucie winy jednak nie z tego powodu, że teraz będę żywić się wyłącznie zupami i kanapkami z tanią pastą. Poczucie winy bierze się z ostatnich wydarzeń, z płonącego lasu Amazońskiego, z tego ile drzew zostaje wyciętych w pień, by kolejne dzieła znajdywały się na mojej półce. Większości książek nawet nie przeczytałam, ich kartki zaczynają żółknąć. Nie tracą na wartości, przynajmniej tej intelektualnej. Jednak nie zmienia to faktu, że każda z nich została wyprodukowana z drzewa, które poświęciło swoje życie. I przestało pełnić rolę domu dla jakiegoś rozświergotanego ptaszka bądź narwanej wiewiórki.

Przypomniałam sobie ten pożar i poczułam zwyczajnie w świecie wstyd. Leonardo DiCaprio wpłacił 5 milionów dolarów na rzecz lasów deszczowych, a ja podcieram sobie tym tyłek i kupuję książkę. Która będzie stać miesiącami zanim po nią sięgnę, bo przecież przechodzę teraz przez fazę na lekkie i młodzieżowe powieści, które nie wymagają ode mnie intelektualnego wysiłku.

Stąd moje, zdaje mi się, dojrzałe podejście, by całkowicie wyeliminować z moich paragonów książki papierowe. Mój nałóg nie zniknie, ale chociaż pozbędę się wyrzutów sumienia, że odebrałam dom kolejnemu niewinnemu stworzeniu.

No i mój instagram książkowy, który założę zapewne za kilka miesięcy, będzie prezentował się całkiem interesująco. W końcu ilu znacie bookstagramerów, którzy prezentują na każdym zdjęciu swój czytnik?

No właśnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz